Medellin to drugie co do wielkości miasto w Kolumbii (prawie 2.300.000 mieszkańców). Nasłuchałam się tyle o nim, że po prostu musiałam się tam wybrać. A ponieważ jak wspominałam - kolumbijczycy uwielbiają dni wolne od pracy, więc i tym razem znaleźli okazję do świętowania, co przerodziło się w długi weekend, który ja i Auris z Wenezueli przedłużyłyśy sobie jeszcze o kilka dni, zyskując 5 dni na zwiedzenie tego słynnego tu miasta. Nasłuchałam się wielu pozytywów więc moja wrodzona ciekawość nie pozwoliła mi opuścić Kolumbii bez zwiedzenia Medellin.
Na początku chciałyśmy wybrać się samolotem, ale jednak koszty zwyciężyły. Podróż autobusem z Bogoty trwa ok. 10 h. Bilet kosztuje między 45-60.000 pesos, w zależności od firmy przewozowej i umiejętności negocjacyjnych pasażera :) My płaciłyśmy w tamtą stronę 50.000 a w powrotną 45.000 (ok. 70 zł). Myslę że nie jest to aż tak dużo bo np w naszym pięknym kraju za 3h podróż z Poznania do Warszawy płaci się ok. 100 zł. A autobus był baaaardzo wygodny. Nigdy nie widziałam tak szerokich foteli w autobusie :) Niestety nie było tak różowo... problem w Kolumbii to wariacka jazda kierowców po bardzo niebezpiecznych drogach górskich... my wybrałyśmy się w nocy, żeby nie stracić dnia w podróży i chciałyśmy spać... niestety często budziły nas niezbyt ciekawe dźwięki osób które "źle znosiły podróż"... dlatego też torebki (na zdjęciu "bolsas mareo") szybko się skończyły ;) A do tego było straaaasznie zimno... wszyscy trzęśli się z zimna a kierowcy nie reagowali na prośby wyłączenia klimatyzacji lub tłumaczyli się jej automatyzacją. Ogólnie nie dało się spać, także jakoś przeżyłyśmy tą noc, ale niestety następnego dnia musiałyśmy odespać bo byłyśmy mega zmęczone.
Ale jak samo miasto. Ciekawe. Zorganizowane. Tętniące życiem. Ale jednak spodziewałam się czegoś lepszego.... Po setkach pozytywnych komentarzy jakie usłyszałam przed przyjazdem spodziewałam się cudu architektonicznego i miasta przecudnego .... wspomnienia mam pozytywne, ale bez rewelacji. Owszem, Medellin ma kilka ciekawych rzeczy, np metro oraz "metro-cable" - czyli nadziemną kolejkę linową, ale nie turystyczną, tylko służącą jako zwykły środek transportu, za który np nie trzeba płacić podróżując normalnym metrem (bilet na 1 przejazd metrem, obojętnie iloma liniami i ile stacji, kosztuje 1.500, i na tym samym bilecie można przejechać w dwie strony trasę metro-cable). Widoki piękne, miasto położone jest w dolinie między górami, a do tego miałyśmy przyjemność mieszkać w mieszkaniu kuzyna Auris, który mieszka na 9 piętrze, skąd rozciąga się przepiękny widok na okolicę. Często wieczorami siadałam sobie na balkonie i wpatrywałam się w piękne kolory świateł, teraz tym bardziej cudne bo wszędzie widać ozdoby świąteczne.
Całkiem ładne było Pueblito Paisa (czyli tamtejsze typowe miasteczko) z któgo rozciągał się piękny widok na całe miasto. Było też typowe jedzenie i nieodłączne pamiątki.
Medellin ma kilka ciekawych placów, Plaza Botero (Fernando Botero to kolumbijski malarz, wielbiący bardzo odfite kształty ludzi i zwierząt), ładne choć bardzo zatłoczone uliczki, muzea (wiele z nich jest zawsz darmowych, z wielkim napisem nad wejściem "Burmistrz już za Państwa zapłacił"). Niestety zawiodły mnie inne place, które wspominane są w wielu przewodnikach a tak naprawdę nie mają zbyt wiele do zaoferowania, jak plac "bosych stóp", gdzie po prostu jest mały stawek gdzie można zamoczyć stopy i trochę piasku gdzie dzieci mogą lepić babki. Także średnio.
Na szczęście trafiłyśmy na dzień w którym w mieście włączono iluminacje świąteczne, podobno w tym roku najpiękniejszy właśnie tu w całej Ameryce Pd!! I faktycznie były przepiękne... niestety zdjęcia tego nie oddają, ale rzeka ustrojona była pięknymi kolorowymi fontannami, wzdłuż niej kolorowe miejsca z figurkami i tysiącami lampek i oczywiście peełno sprzedawców i sklepików oferujących jedzenie i napoje do późnych godzin nocnych.
Do tego 8 grudnia obchodzony jest w Kolumbii Dzien Swiec, ze względu na Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, i tradycją jest że w kazym domu i przed domami zapala się świece, myśląc życzenie. Także miasto wygląda jeszcze piękniej.
Medellin jest bardzo zróżnicowany jeśli chodzi o dzielnice. Podróżując metrem linowym widać bardzo biedne domy, i raczej nie jest rekomendowane wybieranie się tam "po nogach" ze względu na bezpieczeństwo. Ogólnie jednak jest bezpiecznie, bo czasem na ulicy widać więcj Policji niż przechodniów. Co do Policji to tu ciekawe jest to, że istnieje bardzo wiele rodzajów policjantów, np Policjant od Metra, Policjant Turystyczny, Policjant od Wydarzeń Specjalnych, Policjant od Ruchu Drogowego i wiele wiele innych.
Co jeszcze robiłyśmy podczas pobytu? Wybrałyśmy się na śliczną wioskę Santa Fe de la Antioquia, z kolorowymi małymi uliczkami, gorącym klimatem, pysznymi owocami i ogromnym mostem.
Jeden wieczór spędziliśmy też w teatrze na sztuce przedstawiającej w bardzo ciekawy sposób tańce folklorystyczne tamtejszego regionu. Wybrałyśmy się też na fajną imprezę, na której przetańczyłyśmy całą noc w rytmach salsy, reguaetton i vallenato.
Ogólnie wrażenia pozytywne, choć dużo bardziej podobała mi się np. Cartagena.
Tak wyglądała moja ostatnia podróż po Kolumbii... przynajmniej na teraz ostatnia, bo kto wie czy jeszcze kiedyś tu nie wrócę :))
Pozdrawiam