Brazylia nie zawsze jest gorąca... niestety jest też często deszczowa. Doświadczyłam już tego, w sumie od samego początku pobytu tu, ponieważ pogoda zmienia się tu kilka razy w ciągu dnia. Rano może pięknie świecić słonko a temperatura dochodzić do 35 stopni, by za chwilę miasto ogarnęła ciemność i spadł ulewny, gwałtowny deszcze. Także parasolkę trzeba mieć zawsze przy sobie. Nie raz spacerując sobie w przerwie obiadowej po Belo Horizonte musiałam biegiem uciekać z powrotem do pracy lub też chować się jak wszyscy w pierwszym lepszym sklepie, ponieważ zdarza się że te deszcze to nie lekka, przyjemna mżawka, tylko bardzo silne opady, w kilka minut zalewające ulice i paraliżując ruch.
I to właśnie takie silne i gwałtowne deszcze spowodowały śmierć już ok. 30 osób w okolicach Rio de Janeiro, o czym z tego o wiem Polskie media również informują. Tutaj w każdych wiadomościach pokazywane są tragiczne zdjęcia osuwającej się ziemi taranującej pojazdy, domy i ludzi, a także zalane domy, gdzie woda sięga do metra wysokości. Od razu przypomina mi się czas powodzi w Polsce, a co za tym idzie - piosenkę "Moja i twoja nadzieja". Chyba wszystkim się to kojarzy... Strasznie to wygląda, gdy woda zalewa to co ludzie przez wiele lat zdobywali ciężką pracą.
Na szczęście tu gdzie jestem - kilka godzin na północ od Rio - deszcze nie są aż tak niszczące, także nie musicie się o mnie martwić. Jedyne co może mnie tu spotkać to przemoczenie do suchej nitki ;) i przeziebienie.
Fotki moje z BH i BP, i niemoje z Rio (zrodlo - gazeta.pl i globo.com)