Geoblog.pl    mabipoland    Podróże    Brazylia    Brazylijska kuchnia
Zwiń mapę
2010
23
mar

Brazylijska kuchnia

 
Brazylia
Brazylia, Belo Horizonte
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8309 km
 
Jedzenie jest dużą częścią kultury każdego kraju. I mimo że już kilkukrotnie pisałam jak to tu wygląda, to jednak chciałam raz jeszcze zgromadzić w jednym miejscu informacje na temat tutejszych przysmaków. Skupię się raczej na potrawach które miałam okazję spróbować, ponieważ Brazylia jest krajem tak wielkim, że w każdym regionie podawane są inne potrawy. Z tego co czytałam, duży wpływ na tutejszą kuchnię mieli niewolnicy sprowadzeni z Afryki, którzy przywieźli ze sobą ogrom przypraw, a także palmy kokosowe, olej palmowy, maniok itp.

Wiele osób pyta mnie, zarówno tu jak i z Polski, czy nasza kuchnia bardzo różni się od tej południowoamerykańskiej. Muszę powiedzieć, że w sumie nie różni się aż tak bardzo jak byśmy mogli myśleć. Bo przecież i tu i u nas jest ryż, jest makaron, ziemniaki, jest wiele rodzajów mięsa, są warzywa, sałatki, chleb, sery, szynki, jogurty, płatki owsiane... prawie wszystkie produkty tutejsze są dostępne u nas, i odwrotnie.

Oczywiście są różnice, jak np. tutaj nie ma kiszonej kapusty, kiszonych ogórków, agrestu, mirabelek, porzeczek, serka wiejskiego mojego ukochanego, czy w ogóle mało tutaj białych dobrych serów. Ja bardzo je lubię, a jedyne co można tu dostać, to jeden rodzaj dziwnie płynnego i średnio smacznego sera w kubeczku. Ehh tęsknię za moim grani :) Co jeszcze jest u nas a tutaj ciężko to dostać? Np. u nas jest bardzo duży wybór soków w kartonikach, a tutaj nie są one tak popularne, i są dosyc drogie. Bardzo to dziwne, biorąc pod uwagę ilość i różnorodność owoców jakie tu występują. A owoce na pewno są tutaj bezkonkurencyjne... kilkaset rodzajów, wszystkie kolory tęczy, przedziwne kształty no i ten smak.... mmmm... wielu owoców próbowałam pierwszy raz w życiu i prawie wszystkie mi smakowały. Jedno tylko, chyba caju, nie smakowało mi w ogóle. A tak to te wszystkie przedziwne wynalazki które już widzieliście i dziś też zobaczycie na zdjęciach są naprawdę smaczne. Np. coś co wygląda jak pomidor, ale jest owocem... ! Super sprawa, bardzo słodziutkie. Dlatego też tak bardzo się dziwie, że w sumie dużo owoców się tu nie je... Niektórzy ludzie w ogóle ich nie lubią, jak moja koleżanka z pracy. Ja czasem ładnie pokroję 5 rodzajów owoców, serwuje wszystkim, a ona nie chce... dla mnie to nie do pomyślenia :) Może jestem dziwna, ale czasem zamiast chodzić po sklepach i oglądać ubrania i buty - wchodzę do „warzywniaków” i podziwiam owoce... a wychodząc wypijam np wodę z kokosa, tak tu popularną, lub jeden z przepysznych soków… są wspaniałe.. mieszają tu wszystko z wszystkim.. mango z pomarańczą, banan z jabłkiem i mlekiem, ananas z maracują… cud miód! Jak dla mnie owoce są wielkim, niedocenianym tu bogactwem.

A jak wyglądają tu dane posiłki? W sumie ja jadam śniadania i kolacje bardziej „po mojemu”, czyli chleb z tym dziwnym białym serem, czasem szynka (w zależności od pojemności portfela ;) ) , pomidorem i ogórkiem i obowiązkowo pieprzem (Aira jak widzi takie moje śniadania to wykrzywia twarz z niesmakiem ;) ) albo drugi zestaw – owoc z płatkami i jogurtem. Zazwyczaj tak jadam oba te posiłki. A tutaj? Częstym zwyczajem jest jedzenie śniadania poza domem, jak w chyba wszystkich krajach latynoskich, w tym Hiszpanii. Przed pracą wstępuje się np. do baru, których jest peeeełno, na każdej ulicy spotka się ich kilka (nie bez powodu BH jest nazywane królestwem barów!), i pije się bardzo mocną, małą, koniecznie słodką i czarną kawę (jest ona już podawana na słodko, więc jak ktoś chce kawę niesłodzoną, co tutaj jest rzadkością, to musi o taką poprosić, a nie jak u nas – dostaje się kawę gorzką i się ją słodzi). Taką kawę nazywają tu „cafezinho”.

Do tej kawy wypadałoby coś zjeść. Do wyboru mamy ogromne ilości różnych wypieków jak tzw. „salgados” lub "pasteles". Rzadko znaleźć tu można kanapkę, no chyba że w Carefourze. W wielu krajach spotkałam się z takim typem przekąski jaką są właśnie tutejsze pastele. W Kolumbii były tzw. empanadas, tutaj są empadas. Uważam że u nas też by się coś takiego przydało… może to pomysł na biznes?!?! :) Tak jak u nas można znaleźć kilkadziesiąt typów różnych wyrobów piekarniczych, bardzo wiele rodzajów bułek, rogali, chlebów, to tutaj chlebów owszem mają kilka (króluje chleb tostowy, a później różne chlebopodobne wynalazki, które nie mają NIC wspólnego z naszym wspaniałym polskim chlebem... nie wspomnę jak bardzo tęsknię za moim chlebkiem z ziarenkami... jak wrócę to chyba zjem cały taki na raz, oczywiście z grani ;)) Jeśli chodzi o bułki, to widziałam chyba tylko jeden rodzaj, taki jak nasze typowe podłużne jasne bułki. I na tym koniec. Ale salgados…. co chwile odkrywam nowy rodzaj. To ciasto nadziewane różnymi farszami, np mięsem, kurczakiem, serem, szynką, lub ich mieszankami. Czasem można znaleźć wytwory bardziej skomplikowane, np z szynką i ananasem, itp. I te ciasta są albo smażone na głębokim oleju (pasteles) albo pieczone w piekarniku. Występuje ich wiele:
– pão de queijo, czyli chleb serowy – jeden z najbardziej typowych brazylijskich przysmaków, szczególnie znany właśnie w Minas Gerais - zrobiony z sera i mąki maniokowej (zbliżonej do mąki kukurydzianej)
- coixinha - kotleciki z kurczaka, coś podobnego jak krokiety z kurczaka… przepyszne!!
- empada - taka jakby babeczka nadziewana czymś (ciasto dość tłuste)
- roladinho de presunto, frango e quiejo (inne ciasto z szynką, kurczakiem i serem w środku)
- joelho de moça (czyli kolano dziewczyny;) - to co wyżej tylko że nadziewane szynką i mozarellą
- esfirra - taki trójkąt (najczęściej) z miękkiego, trochę „chlebowatego” ciasta, nadziewany najczęściej mielonym mięsem lub kurczakiem z catupiry
- torta (de frango np) – torta to ciasto… a frango kurczak :) więc kolejny rodzaj masy z mięskiem.
i wiele innych

Możecie obejrzeć wiele opisanych tu typowych przysmaków na zdjęciach. Smakowicie wyglądają, no nie? :) Mi bardzo smakują, choć bardziej gustuję w tych pieczonych niż w pasteles, które robione są na oczach klientów, wiec widać jak wielką ilość oleju w siebie wchłaniają.

To tyle jeśli chodzi o śniadania, choć te opisane wyżej rzeczy mogą być jedzone również na kolację albo w ramach przekąsek. Wzorem innych latynoskich krajów, mimo wysokiej temperatury, na kolacje je się tu często podobnie jak na obiad – ciepło i dużo! U nas latem je się mniej, ze względu właśnie na wysoką temperaturę, ale tutaj widocznie ta logika nie działa. Tutaj zawsze je się dużo. Naprawdę... czasem zadziwiają mnie ilości jedzenia jakie np. młode, szczupłe dziewczyny nakładają sobie na talerz. Może przez tą wysoką temperaturę szybciej to wszystko spalają.... choć z drugiej strony sporo jest też osób grubych i otyłych, więc nie wiem. Wiem tylko że na początku udało mi się tu kilka kilo zrzucić, ale od kiedy w pracy gotujemy wspólnie, i są to naprawdę smaczne dania, no i często kuszą mnie te wszystkie salgados, to niestety chyba „udało mi się” wrócić do wagi poprzedniej... No ale cóż, o diecie będę myśleć jak wrócę ;) Wszyscy obecni tu Polacy stwierdzili, że stąd wyjeżdża się zawsze z przynajmniej kilkoma kilogramami więcej…

Ale wracając do posiłków, czas na obiady. Już pisałam mniej więcej jak to wygląda, chyba przede wszystkim podczas mojego pobytu w Buenopolis, rodzinnym mieście Airy. Szczególnie moja rodzinka wie, że tutaj obiad bez ryżu to nie obiad. I bez fasoli. Te dwie rzeczy po prostu muszą być na talerzu codziennie, bo inaczej nikt nie będzie jadł. Bo obiad byłby niepełny…. Dziwny zwyczaj, ale faktycznie te dwie rzeczy pojawiają się dzień w dzień. "Arroz com feijão". A co do tego? Rożnie. Zawsze jest mięso. Może być to kurczak gotowany, smażony, może być mięso mielone jak do spaghetti, może być kiełbasa, wołowina, wieprzowina, czy jeszcze inne rodzaje. Też codziennie. Do tego albo makaron, albo/i ziemniaki, ale zawsze w jakimś sosie, nigdy takie „gole” jak my jemy (a sos też nie taki jak nasz – mięsny, tylko bardziej warzywny). I wszystko razem, na jednym talerzu. Ogólnie rzecz mówiąc - podstawą brazylijskiego pożywienia są arroz (biały ryż), feijao (czarna fasola) i farofel (mąka z manioku), określana również słowem farinha. Z tych produktów komponowany jest prato feito (zestaw) czy też prato do dia (posiłek dnia), z carne (stekiem), frango (kurczakiem) lub peixe (rybą). Takie zestawy kosztują stosunkowo mało, a porcje są ogromne. Niestety, jadanie kombinacji tych samych produktów codziennie przez dłuższy czas jest nudne…. Mi już dawno się znudziło… ale nie mam innego wyjścia, bo nic innego się tu nie znajdzie. Zaraz dokładniej opiszę niektóre z tych potraw.

Na obiad pojawiają się też warzywa, choć nie zawsze. Jednak ja tyle namarudziłam że potrzebuję warzyw, że u nas codziennie jest jakaś sałatka. Dla nich tu sałatką jest już np. pomidor z cebulą, albo sama sałata z odrobiną oleju. No ale zawsze choć trochę witamin. Z pewnością mogliby się nauczyć wielu rodzajów sałatek od nas, a już na pewno od mojej mamy!

A co mają tu innego niż my? Mają kilka swoich typowych potraw, które uczyłam się robić. Jedną rzecz uwielbiam. To warzywo, które nie wiem czy u nas występuje - tutaj nazywa się to „manjoca”, w Kolumbii „yuca”, a u nas to podobno maniok, ale ja się chyba z nim nigdy nie spotkałam (a może jadłam a nie wiem!) To coś jak ziemniaki, tylko w smaku bardziej przypomina warzywo. Lubię je pod każdą postacią – gotowane, smażone....mmmmniami!

A za czym nie przepadam? Za feijoadą – ich potrwą narodową, z której są bardzo dumni i którą wszyscy tu chyba lubią. Dlaczego nie przepadam? Może dlatego że jest to zrobione na uszach, nosie, ogonie, skórze i nie wiem czym jeszcze świni.... te wszystkie „pyszności” gotuje się w garnku, osobno gotuje się też boczek, kiełbasę, a w innym garnku wszechobecną czarną fasolę. I później do tej fasoli dodaje się te kawałki świnki, i inne mięsa.. To wszystko je się oczywiście z ryżem, a czasem posypuje się też farofą, czyli mąką z manioku. Żeby trochę złagodzić ten tłuszcz przegryza się to pomarańczą lub grillowanym ananasem. W smaku może jest to jadalne, tzn. fasola i ten sos, ale nie odważyłam się spróbować uszu czy tych innych składników. Po prostu nie mogę. A oni to zjadają ze smakiem…. Najśmieszniej jest jak u nas w pracy niektóre osoby próbują zjeść kawał ucha świni za pomocą plastikowej łyżki, bo jakoś nie dorobiliśmy się dla wszystkich sztućców i często wszystkie potrawy jemy łyżką. No więc taki wielki kawał ucha ludzie zjadają w całości, mając problem z przegryzieniem go... wtedy jakoś odechciewa mi się jeść.... Na szczęście feijoada nie jest robiona tu tak często... Tutaj w Minas Gerais to typowe danie w piątek. Z grzeczności mówię tu że mi smakuje, ale zdecydowanie wolę bardziej europejskie wynalazki...

Co jeszcze typowego? Tropeiro. Miałam okazję spróbować go w kilku miejscach, i w większości mi nie smakowało, ale to które przyrządzają Panie tutaj w pracy jest nawet całkiem smaczne. To kolejne danie na boczku, kiełbasie, tłustych mięsach, podsmażonych, do których dodaje się jajko i na koniec to wszystko miesza się z mąką z manioku. To danie suche, ale bardzo oryginalne.

Jeszcze jedną typową potrawą jest tu sopa de palmito - zupa z serc palmowych.

Właśnie jednak fejoada i tropeiro to dwa typowe dania Brazylii i Minas, i tak jak pisałam, menu jest raczej ograniczone. Nie maja tylu typów potraw mącznych jak my, jak pierogi, kopytka, czy placki, nie jadają na obiad naleśników (to istnieje, ale raczej jako słodka przekąska albo danie na kolacje). Z warzywami tu kiepsko. Jak nie ma ryżu, fasoli i mięsa to nie ma obiadu. Najlepszym tego przykładem są miejsca dofinansowywane przez rząd, coś jak nasz Caritas, gdzie można kupić obiad za 1 real (ok 1,60 zl) gdzie dostaje się talerz ryżu właśnie z tą czerwoną lub czarną fasolą.

Oprócz tego mają tutaj też tzw. „farofę”, o której już wyżej wspominałam. Jak mi wytłumaczyła Livia, Brazylijka która z nami gotowała w poprzednią sobotę podczas międzynarodowego wieczoru kulinarnego – farofa to cokolwiek z mąką z manioku. Ona np podsmażyła cebulę, boczek, jajko, masło, ananasa (!), ...... i do tego dodała tą mąkę. Smaczne naprawdę! Bardzo oryginalne. Służy jako dodatek do mięs, lub ryżu, nadając im specyficznego smaku.

Często w tej mące maczają np. potrawy z grilla. Wyobraźcie sobie szaszłyka, którego maczacie w mące kukurydzianej. Coś takiego tu robią.

A grill jest tu baaardzo popularny. Imprezy z tzw. „churrasco” to druga po barach najczęstsza rozrywka Brazylijczyków. Na grillu podsmaża się praktycznie wszystko, od wszelkiego rodzaju mięs, przez ryby do owoców, kukurydzy czy cebuli.
Na ruszcie znajdziemy takie specjały jak: picanha – udziec wołowy bez kości, ale z tłuszczem; Alcatra – wołowina marynowana na ostro; presunto dolce – szynka marynowana w pomarańczowym słodkim sosie. A także udka kurczaka na ostro polewane piwem, wątróbki, serca, nerki, ozory, i tak dalej. Typowa jest też costelinha – żeberka wieprzowe z solą, pieprzem i cytryną. Mięsa przed podaniem są oczywiście marynowane w odpowiednim sosie, który nadaje miękkości oraz zapachu. Jest też espetinho, czyli kawałki mięsa jak szaszłyk, które się obsypuje farofą. Jak widać, kuchnia brazylijska nie istniałaby bez mięsa. Podobno te imprezy grillowe to sposób na poradzenie sobie z nadwyżką produkcji mięsa, które władze państwa równie chętnie oddają do dyspozycji szpitalom, szkołom i innym placówkom. Mięso je się na śniadanie, obiad i kolację. I jako przekąski między nimi! :)

Ale jak w kuchni każdego kraju przystało, jest też miejsce na słodycze. Tutaj też jest ich duży wybór. Jest dużo rzeczy z czekolady, jak brigadeiro – czekoladowe kuleczki, z wiórkami czekoladowymi lub kokosowymi, które robiłam w Buenopolis. Bardzo smaczne. Bardzo popularne jest tutaj skondensowane mleko (doce de leite). Robią z niego kilkanaście lub kilkadziesiąt rodzajów słodyczy, jak beijinhos de coco – kulki z żółtek, skondensowanego mleka oraz wiórków kokosowych. Popularne jest też cajuzinho – kuleczki z czekolady i orzeszków ziemnych. Robią też dużo słodyczy podobnych do naszych krówek. Na ulicach, w barach, piekarniach, czy marketach znaleźć można najróżniejsze słodkości, chętnie zjadane nie tylko przez dzieci... Na szczęście (nieszczęście) u mnie w pracy jest wielu cukrzyków, więc nie kupują tego typu przysmaków.

Pora na napoje. Rano do śniadania, albo podobnie jak u nas kolo 10 i 16 pije się mocną kawę o ktorej juz pisalam. W restauracjach czy hotelach podawana jest za darmo z termosów. Dzieci piją mleko lub bardzo lubiane kakao, zwane Toddy. O każdej porze dnia pija się też soki na wodzie lub mleku, ktore dostać mozna na każdym rogu. Lub agua de coco. Wszechobecne są tez „refrigerantes”, czyli bezalkoholowe napoje gazowane. Bardzo dużo pije się coca-coli i tym podobnych. Przy okazji ciekawostek pisalam, że pojawily sie tu napoje typu Sprite Light, Fanta Light itp. Jest także napój tu typowy, lubiany przez chyba wszystkich, z jagód amazońskich – Guarana, mający właściwości pobudzające przez zawartość kofeiny. Te refrigerantes są często tańsze od wody mineralnej... a to kolejna przyczyna otyłosci mieszkanców.

A jesli chodzi o napoje alkoholowe? Najbardziej znana jest Cachaça (popularnie „pinga”) - rum wytwarzany z trzciny cukrowej, pity „na czysto” lub robi się z niego przepyszną caipirinhę – w Europie również bardzo znaną i lubianą. Jednak caipirinha u nas robiona z wódki to nie to samo... nie ma to jak prawdziwa, taka włąsnie z cachaçy, z limonką, cukrem, lodem.... mmmm.... No i oczywiscie piwo. Cerveja. Jest ich tu kilka typów, ale szczerze mówiąc są dość kiepskie. Dużo słabsze w porównaniu z naszymi polskimi. Tutaj mogę wypić sporo i nic nie czuje... w Polsce po kilku już lekko kręci się w głowie ;) Może dlatego tutaj spożywa się tak wielkie ilości tego trunku. W świecie mówi się że to Polacy dużo piją. Ale dopiero będąc tu zrozumiałam co znaczy dużo pić. Nie kończy sie na kilku piwach... tutaj można pić cała noc, i tak jak kiedyś już pisałam – gdy wypije się choć łyka, to za chwilę ktoś już dolewa do pełna, no bo takie z butelki włożonej w styropianową ochronkę jest zimniejsze i lepsze.... A gdy kelner widzi że ktoś ma dłuzej piwo w szklance - potrafi podejść, wylać je sobie za bark i nalać nowego. Albo po prostu bez pytania przynieść kolejną butelkę. Bedzie przynosił tak długo aż zdecydowanie nie powie się, że chce się zamknąc rachunek. Wariactwo....A ponieważ tutaj często wychodzimy...jak to moja polska koleżanka tu stwierdziła... w całym życiu nie wypiłyśmy chyba tyle piwa ile tutaj.....

Co jeszcze dotyczy kuchni a jest inne niż u nas? Chociażzby sam sposób spożywania posiłków. Tutaj nie przykłada się uwagi do wyglądu stołu, nie wykłada się potraw na stół, tylko każdy nakłada sobie jedzenie z garnków w kuchni i zanosi do stołu. Ja wolę nasz polski zwyczaj podawania jedzenia na stół...

I ostatnie już spostrzeżenie.... Bardzo popularne są tu restauracje samoobsługowe. Miałam zamiar zrobić kilka fotek żeby wam pokazac jak to wygląda, ale od jakiegoś czasu jadamy tylko tutaj w pracy, wiec nie bardzo mam jak. W każdym razie są dwa rodzaje takich restauracji. Jedne to takie, gdzie nakłada sie na talerz co sie chce, i na końcu waży sie talerz, i w zależnosci od wagi płaci sie przy wyjsciu. Drugi sposob jest taki, że za dana cenę można nałożyć sobie na talerz „ile wlezie” :) tutaj to dopiero można zaobserwować piramidy z jedzenia..... !! Duzo jest tu w centrum restauracji serwujacych takie obiady za okolo 6 reali (ok. 9 zl). I jest to jedzenie smaczne. Co dziwne, tyle samo miejsca zajmują tam czesto warzywa i sałatki co pozostale rzeczy. Mimo że oni za warzywami nie przepadają... Mięso natomiast przygotowywane jest na bieżąco, najczęściej z grilla albo na wielkich patelniach. Lubilam tam jeść, bo zawsze próbowalam smacznych warzyw. Ale na tutejsze pracownicze jedzenie też nie narzekam, choć nie powiem że nie tęsknię za polskim jedzeniem.... jak wróce to na pewno przez jakiś czas nie tknę ryżu i fasoli..... ale bym zjadła jakąś roladkę, gołąbka albo pierogi ruskie..... mmmmmmmmm............................... już niedługo :))

POZDRAWIAM!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (54)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
MAMA
MAMA - 2010-03-24 10:17
NA NIEKTÓRE OWOCE AŻ ŚLINKA CIEKNIE ALE INNE POTRAWY NIE WYGLĄDAJĄ ZACHĘCAJĄCO.CAŁA PÓŁKA SERKA GRANI BĘDZIE CZEKAĆ NA CIEBIE W LODÓWCE!POZDRAWIAMY!
 
izabielerzewska
izabielerzewska - 2010-03-24 10:58
Nie przeczytałam jeszcze całości, bo trochę się spieszę, ale obejrzałam wszystkie foty, i to, gdzie piszesz że o tym zapomniałaś - pyszne!!! - ja przed przeczytaniem opisu, jak zobaczyłam tą pape... to normalnie oranżada z komunii mi się odbiła... o.O
SMACZNEGO! ;D
 
Julka
Julka - 2010-03-24 18:43
Ojjj, aż zgłodniałam! Świetny wpis! Po powrocie do Polski otwórz knajpkę z potrawami świata, chętnie zostanę Twoją wspólniczką... ;) Mniam! :)
 
Przyrodnik
Przyrodnik - 2015-06-29 22:29
Pomidor (Solanum lycopersicum) JEST owocem, z botanicznego punktu widzeni....owoc jagoda.
 
 
mabipoland
Magdalena B.
zwiedziła 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 130 wpisów130 245 komentarzy245 3331 zdjęć3331 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
07.06.2010 - 07.06.2010
 
 
30.05.2010 - 01.06.2010
 
 
19.05.2010 - 27.05.2010