Tajemniczy tytuł, prawda? Kilka z tych wyrazów pewnie niewiele wam mówi… Dlatego już tłumaczę. Na początek powiem tylko, że są to miejsca które ostatnio odwiedziłam lub atrakcje w jakich uczestniczyłam…no więc tak:
Feira Hippie – cotygodniowy targ w centrum Belo Horizonte. Co niedzielę zamykana jest jedna w głównych ulic miasta – Alfonso Pena na długości kilkuset metrów, i od wczesnego ranka do godzin popołudniowych to miejsce przemienia się w wielkie targowisko. To coś może jak poznańskie Bema ;) , ale ma o wiele więcej ciekawych rzeczy. Można tam znaleźć ogromny wybór butów (pięknych japonek, sandałów, ale też butów zimowych, nie wiem po co przy takiej temperaturze), torebek, ubranek dla dzieci, miliony kolczyków i różnych ozdób na szyję (oczywiście nie mogłam się powstrzymać i kupiłam kilka! :) ), tanie ciuszki, różne rzeczy do domu, oraz oczywiście jedzenie i picie, ja na Brazylię przystało. Bardzo miłe miejsce jak ktoś lubi sobie pochodzić i popatrzeć, znaleźć coś taniego i oryginalnego, lub oglądnąć dzieła sztuki których też nie brakuje.
Pampulha – turystyczne miejsce w BH – sztuczne jezioro z dziwnym, ale ciekawym kościołem. Gdy się tam wybrałam akurat miała rozpocząć się parada postaci Disneya, lecz niestety nie mogłam zostać bo miałam inne plany. Także na fotkach zobaczycie ładny tamtejszy budynek – Casa do Baile (czyli Dom Tańca), a także trochę widoczków jeziora i samego kościoła. Ładnie, no nie?
Rio Acima – tam znaleźliśmy się z Trainees w ubiegłą niedzielę w sumie przez przypadek. Byliśmy zaproszeni na jedno z wydarzeń AIESECa, ale jakoś nie chciało nam się spędzić weekendu słuchając średnio ciekawych dla nas konferencji, więc tylko pojechaliśmy tam w sobotę na imprezę (temat przewodni – cyrk --> i stąd mój przepiękny strój ;) ) … niestety kolega który miał przywieźć czerwone nosy nie dotarł… W każdym razie tam byliśmy w sobotę, i tam też spaliśmy, a w niedzielę nie mieliśmy co robić, więc pojechaliśmy odwiedzić jednego z naszych Trainees który mieszka w miasteczku obok BH. Miał tam być jakiś wodospad, ale zanim się zebraliśmy i tam dojechaliśmy było już za późno na taką wycieczkę, więc tylko pochodziliśmy po ładnym miasteczku, a później rozłożyliśmy się na trawie w centrum miasta (oczywiście w miejscu niedozwolonym) i delektowaliśmy się skombinowanym przez Juana piwem (a do piwa załatwił jeszcze stolik!). Bardzo miło było.
Favela – ciekawe czy ktoś z was słyszał kiedyś to słowo. To miejsce w Brazylijskich miastach w których mieszka biedniejsza część społeczności. Często są one położone z dala od centrum, czasem na zboczach gór, a patrząc jak domy są tam zbudowane nie można zrozumieć jak na tak małej powierzchni można umieścić tyle budynków… Wszystkie oczywiście tylko z cegły (w najlepszych wypadku), i często są to miejsca niebezpieczne. Na niektóre favele nie jest zalecane wybieranie się, szczególnie po jakiejś godzinie, np. 16, albo gdy jest się obcokrajowcem… My jednak zostaliśmy zaproszeni na favelę bezpieczną, gdzie pracuje 2 z naszych Trainees. Podobnie jak ja są na wolontariacie, a ich organizacja zajmuje się pomocą mieszkańcom favel, szczególnie dzieciom. Organizują im zajęcia, szkołę, dają posiłki, ale także dają różnego rodzaju kursy czy uczą gry na perkusji. Mieliśmy szczęście poznać tam super ludzi którzy zrobili z nas Trainee-orkiestrę samby (super sprawa!!), podpatrzeliśmy jak malutkie dzieciaczki grzecznie czekają na obiad albo bawią się czy uczą. Super maluchy, na początku trochę nieśmiałe, ale po chwili bardzo czułe i otwarte. Po kilku godzinach tam nie chciały nas stamtąd wypuścić. Bardzo miłe doświadczenie.
A co to za śpiewające postaci z bajek i filmów? Właśnie taka niespodzianka spotkała nas na urodzinach naszego brazylijskiego kolegi Andre w jednym z klubów (tzw. boacha). Wiedzieliśmy że mają być tam różne znane hity filmowe, ale nie spodziewaliśmy się że śpiewać je będą Flinstone, Królewna Śnieżka, Angelina Jolie, Tom Cruise, Batman czy inne postaci w które wcielali się członkowie zespołu. Świetna zabawa, przy Dirty Dancing, i wielu innych znanych utworach z filmów.
Forró – to typowy brazylijski taniec, którego uczyliśmy się podczas jednego z ostatnich weekendów. Oprócz tego były kroki do samby, która jest niezwykle trudnym tańcem. Nie wydaje się, ale jest! Tak jak potrafię tańczyć wiele innych tańców, podobno tańczę nawet nieźle, to samba zupełnie mi nie podchodzi… Mam jeszcze trochę czasu więc mam nadzieję, że nauczę się chociaż kroku podstawowego ;) . Przed wyjazdem chcę też kupić płyty z typową tu muzyką, czyli właśnie sambą i forró (czyt. foho), ale także axe, sertanejo, funky i inne, czyli jak wrócę - możemy zrobić imprezę brazylijską!
Fome zero – czyli zero głodu. To program prowadzony przez brazylijski rząd, polegający na darowaniu paczek z jedzeniem biedniejszej społeczności. Nasza organizacja też w tym uczestniczyła, ponieważ często ludzie wyznający Candomble, jak i przybysze z Afryki są biedni, więc Rząd poprzez CENARAB (moja organizacja) podarował nam 17,8 ton jedzenia! Pewnego dnia podjechała ogromna ciężarówka, i musieliśmy to wszystko wypakować, a następnie przepakować do mniejszych paczek, a w każdej z nich miało znaleźć się 10 kg ryżu (no wiadomo, bez ryżu nie można przeżyć!), chyba 3 kg mąki, 3 kg fasoli, makaron, cukier, mleko w proszku i coś tam jeszcze. Akcja trwała dwa dni, i tak jak pierwszego dnia przyszło wiele osób, tak dnia drugiego pojawiły się tylko 3 kobiety i chyba jeden Pan, więc w tak małym gronie dźwigaliśmy te 30kg worki, i cały dzień faktycznie fizycznie pracowaliśmy. Przez następne dni nie mogłam wytrzymać z bólu kręgosłupa, ale przynajmniej mam poczucie że przyczyniał się chociaż w malutkim stopniu do tego że kilkaset rodzin nie będzie głodnych przez pewien czas…. Bardzo interesujący program.
Dobrze, to na tyle ciekawostek teraz. Wrzucę kilka zdjęć, mam nadzieję że się spodobają! Jak macie pytania to pytajcie… :) A zainteresowanych informuję że zostały mi jeszcze niecałe 3 tygodnie projektu, potem rozpoczynam moją podróż po Ameryce Pd i w Polsce będę na początku czerwca.
Pozdrowionka!!