Geoblog.pl    mabipoland    Podróże    Brazylia    Wigilia Bożego Narodzenia w Brazylii
Zwiń mapę
2009
25
gru

Wigilia Bożego Narodzenia w Brazylii

 
Brazylia
Brazylia, Buenopolis
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6117 km
 
Pewnie wszyscy są ciekawi jak wyglądają tu Święta, i przede wszystkim dzień 24 grudnia. Już opowiadam :)

Więc tak. W wigilię gdy obudziłam się w domu rodziny Airy, w miejscowości Buenopolis (3 h drogi od Belo Horizonte) do której przybyłyśmy wczoraj wieczorem, ujrzałam Panią robiącą generalne porządki co już zwróciło moją uwagę, bo wydało mi się to trochę późno. No ale nic to. Wstałam, wykąpałam się, zjadłam coś i za niedługo już wołali mnie na obiad, bo w Brazylii je się już około 12. Obiad robiła też obca Pani, bo mama Airy podobno nie gotuje. Oczywiście ryż, mięso i fasola..... to samo co każdego dnia na obiad i na kolacje... ratunkuuu!!!

Po obiedzie wybrałyśmy się z Airą "na miasto". A raczej miasteczko, bo jest ono miejsze niż Mosina (ok. 10.000 mieszkańców). Pochodziłyśmy trochę, i potem zaczęłyśmy odwiedzać domy jej znajomych. Moją uwagę zwróciło to, że nie ma tu prawie żadnych oznak świąt - nie ma przystrojonych ulic, nawet główny plac nie jest udekorowany, nie widziałam ani jednej choinki, ani w mieście ani a domach... ogólnie bieda! Po czym oni tu poznają że są święta? Po tym że można cały czas imprezować. Bo dla nich te święta to czas imprez i obfitego picia!
Miałyśmy iść do domu Airy rodziny pomóc w przygotowaniach, ale w przydrożnym barze spotkałyśmy jej znajomych, i się dosiadlłyśmy i w ten sposób do godziny 20 (!!!!) uciekł nam dzień. Piwo lało się tam litrami, jak zwykle tutaj... Aira nie pije w ogóle, ja wypiłam tylko trochę, ale ludzie tam nalewali co chwilę, i gdy tylko kończyła się kolejka to przynoszono kolejne piwo 0,6. Szkoda że nie miałam aparatu bo stół uginał się od butelek. Byłam już trochę głodna, ale stwierdziłam że poczekam bo pewnie niedługo będzie jakieś smaczne, typowe świąteczne jedzenie. Koło tej 20tej zwinęłyśmy się, ale ludzie zostali tam i świętowali dalej w najlepsze, jakby to nie była Wigilia tylko zwykły dzień w roku.
Poszłyśmy do domu, uszykowałam się, i ... czekałam. Ojciec Airy ma spory market pod domem, i miał być dziś otwarty tak do 20, ale było tylu klientów, że zamknęli dopiero o 21:30. Jej mama pracuje gdzies chyba w Kancelarii ale dziś pomagała w sklepie. Aha zapomniałam dodać że o 19 jej tacie przypomniało się że nie kupił prezentu swojej żonie, więc zlecił Airze szybko coś kupić za 50 reali (ok75 zł), więc szybko kupiłyśmy jakąś bluzkę. Niemożliwi są :)))
Także przed 22 jej rodzice wrócili do domu, uszykowali się megaszybko (tzn wskoczyli w bylejakie ciuchy, zupełnie codzienne) i poszliśmy do domu jej cioci. Gdy przyszliśmy to jeszcze prawie nikogo nie było... myślałam że padnę ;)
Na fotkach zobaczycie jak wyglądał świąteczny dom, stoły i w ogóle. Nie było choinki, więc i tak dobrze że znalazł się jakiś Święty Mikołaj i mała szopka. I tak przez najbliższe 2 godziny schodziła się rodzina, przelewały się litry piwa, whisky, wódki i czego tam jeszcze, i rodzina zajadała się chipsami (!!), orzeszkami, i jedzeniem typu oliwki, przepiórcze jajka, salami, i kawałki mięsa. Zastanawiałam się czy to już na tyle jedzenia, bo zbliżała się północ...
Ale okazało się że tu święta zaczynają się właśnie o północy (i niedługo po niej się kończą, ale to już szczegół ;) ). Gdy wybiła północ wszyscy zebrali się w kole (było ok 20 0sób), chwycili się za ręcę i babcia rodziny podziękowała za to co zdarzyło się dobrego w tym roku i wszyscy zmówili Ojcze Nasz, Zdrowaś Mario i jeszcze kilka innych modlitw. Następnie wszyscy składali sobie życzenia, jak przy naszym opłatku, z tym że było to prawie zawsze "Feliz Natal" czyli "Wesołych Świąt" i następna osoba. Także poszło szybko ;)
Szczególnie młodym się spieszyło, bo to czas otwierana prezentów. Byłam ciekawa jak to będzie wyglądać, ale niestety znów się zawiodłam. Każdy po prostu podszedł do Świetego Mikołaja ustawionego obok basenu, poszukał prezentu dla siebie, albo ewentualnie komuś podał, i zajął sie rozpakowywaniem. Towarzyszyło temu dużo śmiechu, ale ogólnie minęło szybko i bez rewelacji. Głównymi prezentami były ubrania, z tego co widziałam to chyba stanowiły z 90%. Ja też dostałam prezent :))) Fajowe japonki. Także miło z ich strony. Ja podarowałam całej rodzince słodycze i kawe kolumbijską a Airze małą torebkę i świątecznego ludzika. Całkiem sympatycznie. Dzieci pobawiły się zabawkami i zaprosili do jedzenia. W końcu :)) W sumie nie wiem czy sie zaskoczyłam czy właśnie nie... Głównym daniem okazał się - uwaga - ryż! Jak wrócę do Polski to chyba przez pół roku go nie tknę! Oprócz ryżu była ogromna wieprzowa noga nadziewana kiełbaskami (nie wiem jak to zrobili...) z której odcinało się kawałki. I było też coś dobrego, trudnego do wyjaśnienia - coś jak ciasto, a w nim tuńczyk, kukurydza i inne rzeczy. Oczywiście żadnych warzyw.....ja chcę sałatkę...!! Typowa właśnie jest ta wieprzowina, ale miałam nadzieje na jeszcze jakies specjalności. No coz. Dodam jeszcze ze potrway nie byly na stole, tylko trzeba było sobie wstać, zabrać talerzyk i nałożyć co się chciało na osobnym stole. I do tego stół przy którym siedzieliśmy nie był jeden, tylko dwa okrągłe, więc nie było "jednoczenia się" rodziny. Ale widać było że dla nich wszystkich to jest tak normalne, tak oczywiste... pili, śmiali się, żartowali. I bardzo miło mnie traktowali, próbowali rozmawiać, zagadywać. A brat Airy się tak mną opiekował że myślałam że padnę. Zastanawiałam się czy mu tak kazali, czy po prostu taki jest. Co chwilę mi się pytał czy coś chcę, czy coś potrzebuję, jak tylko wypiłam ostatni łyk piwa to nalewał kolejną szklankę, także musiałam pić bardzo wolno ;) i zagadywał mnie, pytając czasem o takie różne śmieszne głupstwa. Ale nawet się dogadywaliśmy mimo problemów językowych. Luccas ma 12 lat :)

No więc zjedliśmy, i byłam ciekawa co teraz się będzie działo. Na zegarku była 00:30, bo wszyscy byli tak głodni że zjedli bardzo szybko. A potem ... zaczęli się zbierać. Starsza część ludności - do spania, a młodzież, w tym my z Airą - na imprezę!! Aaaaaaa!!! Wiec przed 1 w nocy szłyśmy już z Airą buenopolisowskimi uliczkami, co chwilę spotykając innych znajomych, i stwierdziłam że chyba cała mlodzież tego miasta wyszła na impreze. Jak pisałam to małe miasto, a "centrum" było peełne ludzi. Miałyśmy iść do jakiegoś klubu ale jednak o 2:30 zrezygnowałyśmy i poszłyśmy do domu. I tak skończył się mój tegoroczny dzień wigilijny.............

-------------------------------------

25 grudnia

Napisze od razu też o tym dniu, bo już prawie sie on kończy, a jak by nie było to drugi dzień świąt. Tak więc pospałyśmy długo bo od wczesnego rana było tak głośno z ulicy że co chwile się budziłam. Najpierw chyba o 7 muzyka religijna, nie wiem skąd pochodziła, ale była tak głośna że myślałam że ktoś mi radio nastawione na max. głośność podstawił pod ucho... masakra... jakieś Alleluja, kawałki mszy, śpiewy... aaaaa.... potem tutejsze "penery" które jeszcze nie skończyły imprezy co chwilę przejeżdzały pod moim oknem z bardzo głośną muzyką i krzykami... myślałam że zwariuję... no ale w końcu pospałam, i jak wstałam, to zjadłam śniadanko podane przez Airy mame (słodka kawa, bułka i niedobry ser do smarowania) i po pół godzinie wstała Aira i powiedziała że idziemy na obiad do jej rodziny. Te pory jedzenia mnie tu rozbijają. Ale oczywiście grzecznie poszłam. Było południe a tam już w najlepsze trwało picie. I nie myślcie że to jakaś pijacka rodzina. To po prostu TYPOWA rodzina brazylijska, która w ten sposób spędza święta! Jakoś o tej godzinie nie miałam ochoty ani na piwo, ani na inne mocniejsze trunki jakie mi proponowali. Na obiad - dla urozmaicenia - ryż i mięso, czyli pozostałości z wczoraj :(((( A po obiedzie przez kilka godzin chodziłyśmy znów po mieście i przesiadywalyśmy w domach Airy koleżanek, niektóre wyrzucając z łóżka, bo wróciły z imprez nad ranem. I tak minął dzień. Ok 18 wróciłyśmy do domu, jej mama podała kawę, a do niej babkę, i 2 rodzaje serów. Też ciekawie.
No i teraz siedze w pokoju i pisze tego bloga....

Tak wyglądają tutejsze swieta... nie wiem czy są one typowe i reprezentują całą Brazylię, ale to jest właśnie to co ja przeżyłam przez te 2 dni.....

I co powiecie? :))))

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (24)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (8)
DODAJ KOMENTARZ
mama
mama - 2009-12-26 12:34
Nawet mi się nie chce komentować...Dobrze że jakaś figurka gwiazdora się przewinęła...
 
mabipoland
mabipoland - 2009-12-26 13:40
Nie bylo az tak zle... po prostu inaczej ;)) Ale kazde kolejne swieta chce juz spedzic w Polsce :) BUZKA
 
mama
mama - 2009-12-26 22:52
Trzymam za słowo.Wielkanoc jest 4 kwietnia!
 
mabipoland
mabipoland - 2009-12-27 03:30
Mialam na mysli Swieta Bozego Narodzenia... ;)) No ale sprobuje mamus! Pa
 
agata
agata - 2010-01-05 20:00
!!!!!!!straszne
 
hgjm
hgjm - 2014-12-18 18:51
tfd76r7f7guti
 
dhjnjkj
dhjnjkj - 2014-12-18 18:51
nie pisz o sobie
 
Jarecki333
Jarecki333 - 2014-12-23 17:21
Bardzo zdrowe podejście do świąt,tylko u nas robi się show z wigili i ze świąt no i oczywiście zastaw sie a nie daj się, a przecierz tylu ludzi na świecie głoduje....
 
 
mabipoland
Magdalena B.
zwiedziła 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 130 wpisów130 245 komentarzy245 3331 zdjęć3331 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
07.06.2010 - 07.06.2010
 
 
30.05.2010 - 01.06.2010
 
 
19.05.2010 - 27.05.2010