Przed przyjazdem do Kolumbii nie wiedziałam co mnie tu czeka jeśli chodzi o wyżywienie, nie miałam pojęcia co się tu je, ile, kiedy i jak. Teraz już wiem, że nie ma aż tak dużych różnic jeśli chodzi o posiłki tutaj i w naszym kraju. Nie jest jak w Hiszpanii, że wielką kolację jedzą o godzinie 22 lub później. Tutaj rano jest sniadanko, między 12-14 obiad i koło 19 mniejsza kolacja. Oczywiście w międzyczasie kolumbijska kawka (niekórzy piją ją po 30-40 razy dziennie!), dużo słodkiego, dużo czipsów, i owoców.
Co jest dziwne? Zaskoczył mnie np. rosół na śniadanie czy banany dodawane do wszystkiego (do zup - tzn w zupie albo "obok" zupy do przegryzania, do każdego dania obiadowego, jako banany pieczone, smażone, gotowane i na tysiąc innych sposobów). W ogóle są tutaj 2 rodzaje bananów - jedne takie jak występują u nas - czyli jako owoc, i drugie zielone, które stosowane są jako warzywo. Tych drugich nigdy nie je się surowych, więc gdy kiedyś podaliśmy je nieświadomie gościom właśnie w formie surowej - patrzyli na nas jak na UFO ;) i nie odważyli się nawet spróbować.
Jeśli chodzi o śniadania, to podobnie jak w Hiszpanii wiele osób wychodzi do pobliskiej piekarni (w Hiszpanii idzie się do baru) i tam najczęściej spożywa się pieczywo (suche) i kawę lub czekoladę. Pieczywo jest smaczne, aczkolwiek wole nasz polski chlebek :) My w mieszkaniu zazwyczaj kupujemy ciemny chleb tostowy, bo jest tańszy, i szczerze mówiąc już mam go trochę dosyś....
A dlaczego jedzenie jest NUDNE?? No niestety takie właśnie wnioski mogę wyciągnąć po miesiącu mieszkania tu. Powiem jedno - NA OBIAD ZAWSZE SIĘ TU SPOŻYWA TO SAMO!!! Idąc do restauracji ZAWSZE mamy do wyboru te same potrawy, tzn. MENU wygłaszane przez Kelnera brzmi: "dziś mamy w ofercie kurczaka, mięso na jakieś 3 sposoby, wątróbkę" i czasem dodadzą coś jeszcze. Takie menu oznacza że w jego skład wchodzą:
- zupa (najczęściej warzywna lub bananowa)
- drugie danie (wymienione wyżej mięso + ryż + ziemniaki + banan smażony + jakieś warzywo +czasem makaron --> wszystko oczywiście na 1 talerzu!
- sok naturalny lub napój gazowany
- czasem jakiś mały deserek
Także codziennie je się mięso, ryż, ziemniaki.... każdego dnia to samo... i Jeśli kelner mówi że ma np. w daniu specjalnym Spaghetti - oznacza to że na talerzu znajdzie się makaron + ryż + banan + warzywo :/ Ogólnie... NUDAAAAA!! U nas jest o 100 razy bardziej urozmaicone jedzenie!! Zaczynając od kilkudziesięciu rodzajów zup, przez przeróżne dania, jak pierogi, ryby, naleśniki, bigos, kiełbasa, fasolka po bretońsku, kasze, golonki, klopsiki, kotlety, kluski, placki ziemniaczane, gołąbki i wiele wiele innych... za którymi bardzo tęsknie!! Tak samo jak tęsknię za naszymi białymi serami (moje ukochane Grani), za sokami przecierowymi, sałatkami mojej mamy czy kompotami... A tutaj... ehh zawsze to samo. Na szczęście gdy jesteśmy na mieszkaniu to dogadujemy się i gotujemy inne rzeczy, jak makaron w jakimś dobrym sosiku, czy planujemy właśnie zrobić naleśniki. Tzn ja i Lenka, bo pozostała dwójka nie gotuje.
Oczywiście mają tutaj też ich typowe empanadas (czyli chrupiąceciasto w nadzieniem z mięsa, kurczaka itp, na ciepło) czy arepas (już kiedyś o nich pisałam - też okrągłe ciasto, robione na różne sposoby - z serem, kurczakiem, warzywami, grzybami itp).
I przypomnę że w restauracjach (tzn tych tańszych do których chodzimy my) przedstawiony wyżej obiad z zupą, napojem i czasem deserem obiad kosztuje między 4.500-7.000 pesos (ok. 6-10 zł)
Na fotkach kilka przykładowych dań z ostatnich tygodni, a także piekarnia czy wielkie ciastko czekoladowe :)
Także jedzenie jest smaczne i w miarę zdrowę, ale ..... JA CHCĘ POLSKĄ KUCHNIĘĘĘĘĘĘ !!!!